czwartek, 5 grudnia 2013

1. Opowiadanie pt. Anielskie Pierze

Napisałam kiedyś krótki prolog zainspirowany anime Kuroshitsuji. Miał być z tego blog, ale w końcu pogrzebałam projekt, a prolog został zawalając miejsce na pulpicie. Nie lubię usuwać niczego, co napisałam całkowicie, więc opublikuję tutaj. W najgorszym wypadku nikt nie przeczyta.



Anielskie Pierze

Dawno, dawno temu, na pewnej wysoko położonej łące oblanej słońcem i pieszczonej przez rzekę rosły piękne kwiaty o słodkim, nęcącym zapachu, delikatnych białych niczym śnieg płatkach i subtelnych listkach w najpiękniejszym z odcieni zieleni. Nazywano je „anielskim pierzem”, albowiem były zupełnie wyjątkowe, unikatowe, leczące najgorsze rany.

Początkowo ludzie zachwycali się nimi, pielęgnowali, dostając w zamian długie i uwolnione od bólu życie. Później zaczęli brać ich więcej niż potrzebowali, robiąc to dla zarobku. W końcu zaczęli je bezsensownie niszczyć mówiąc, że to chwasty, zupełnie zapominając o ich wcześniejszej nazwie, pięknie, działaniu i tym, że rosną tylko na tej szczególnej łące.

W ten sposób zabili większość kwiatów. Uratowało się ich niewiele, a i te nie przetrwały długo będąc przesadzane na inne gleby, pozbawione wody i słońca. W końcu zostawiono łąkę w spokoju i objął ją las, a anielskie pierze uznano za doszczętnie zniszczone.

Pośród drzew zaczęło rosnąć wiele kwiatów, jednak po latach jeden z nich stał się wyjątkowy. Różnił się od pobratymców. Był otoczony murem krzaków o ostrych kolcach i  parzących srebrnych liściach, które rodziły tylko trujące jagody. Tam, za bezpieczną barierą, znajdowało się ostatnie anielskie pierze o jeszcze piękniejszych płatkach i bardziej nęcącym zapachu niż kiedykolwiek. Dostosowawszy się do trudnych warunków, nie zatracił swego czaru wabiąc wspaniałą wonią niemal wszystko, co znalazło się w pobliżu. Dlatego też, wokół niego zawsze krążyły najróżniejsze zwierzęta, a w tym wilki przyciągane przez łatwy łup. Ich ostre kły były kolejną barierą ochronną. Owoce jego krzaku przestały być dla nich trujące, a liście już ich nie parzyły, dzięki czemu mogły się chować wśród zdrewniałych łodyg krzewu, a nawet zjadać to, co padło od trucizny.

Zaczęły krążyć o nim legendy. Piękne, ostatnie anielskie pierze o wspaniałych, życiodajnych właściwościach i nektarze będącym afrodyzjakiem. Wielu podróżników zaczęło szukać rośliny. Czasem by zdobyć sławę, czasem by uratować bliskich od śmierci, czasem by rozkochać kogoś w sobie, czasem w poszukiwaniu przygód.

Mimo wielu początków, wszyscy znaleźli wspólny koniec, u stóp anielskiego pierza, tego który powinien chronić i zachwycać, a który już zawsze miał dawać zgubę tym, którzy niegdyś zniszczyli jego gatunek.

- Skończyłam. Ładna opowieść, prawda? - Po ciemnym pokoju rozjaśnionym jedynie paroma świecami, rozszedł się melodyjny głos. Mimo zadanego pytania, w tonie nie słychać było chęci usłyszenia odpowiedzi. Może dlatego po krótkim milczeniu, ten sam głos przerwał ciszę. - Skąpany we krwi oprawców. Wabiący pozorną czystością i prawdziwym pięknem. Kiedyś delikatny, później osłonięty kolcami i już na zawsze chroniony przez drapieżniki. Ostatni ze swojej rodziny… Ja jestem takim kwiatem, prawda Akiva? A ty moim drapieżnikiem? Na wieczność? – młoda dziewczyna odsunęła lazurowe loki z twarzy, a jej oko rozjarzyło się czystą czerwienią, gdy odwróciła głowę w stronę postaci stojącej obok.

Jej opiekun, o włosach koloru rozkwitłych dzwonków i bladej skórze, jedynie skłonił się głęboko, przyklękając na jednym kolanie.

- Tak, moja pani.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Treść by Nella. Obsługiwane przez usługę Blogger.